Dwa dni temu, 7 lipca, byłem uczestnikiem prezentacji książki „Miejsca/miejsce pamięci w polsko-ukraińskim dialogu porozumienia (80. Rocznica Zbrodni Katyńskiej)”. Przede wszystkim raz jeszcze gratuluję autorom i składam im wielkie podziękowania za ich – jakże potrzebną – pracę badawczą. Przy tej okazji zjawiają się jednak inne, bardziej ogólne refleksje.
Pamięć historyczna jednoczy. Jednoczy nie tylko wspólne zwycięstwo i radość, ale też wspólna przegrana i tragedia. Kiedy byłem młodym człowiekiem, to „Dolinka Katyńska” na warszawskich Powązkach, była ważnym elementem budowania we mnie i moich rówieśnikach, sprzeciwu wobec narzuconej przez Moskwę, komunistycznej władzy.
Wspólne tragedie mogą też jednoczyć narody. Celebrowanie pamięci o nich może się stawać ważnym elementem ich współpracy, a na poziomie świadomości społeczeństw, wiązać je mentalnie. Z takiej perspektywy, ukraińskie badania nad Zbrodnią Katyńską (umownie, pod tą nazwą kryje się całość sowieckiej akcji z 1940 roku, a nie tylko zbrodnia w samym Katyniu) mają też ukraińską perspektywę.
Na ile Ukraina i Ukraińcy są symbolicznymi potomkami ofiar, a na ile katów sowieckich zbrodni? Czym dla współczesnej Ukrainy był Związek Sowiecki? A może precyzyjniej: Czym jest Ukraina dla Związku Sowieckiego? Czy jest jego spadkobiercą? Czy chce tym spadkobiercą być? Nie ma tutaj jednoznacznej i prostej odpowiedzi.
Z jednej strony zbrodnie sowieckie są w pełni potępiane, z drugiej jednak, pod radzieckim zwycięstwem w 1945 roku Ukraina się podpisuje, a przecież owo „zwycięstwo” na nowo zainstalowało nad Dnieprem, obcy, zbrodniczy reżim, który nie przestał być zbrodniczy, aż do swojego końca.
Wszyscy, którzy wjeżdżają od zachodu do Kijowa główną arterią, trafiają na potężny sowiecki monument zwycięstwa, z gwiazdą na szczycie, z sowieckimi emblematami … – Monument „Peremohy”… A może tylko „Pabiedy”? To miło wygrywać, ale może lepiej przegrać w swojej sprawie, niż wygrać w cudzej…
My, Polacy „przerobiliśmy” ten temat. Świetnie go opisuje nowela Henryka Sienkiewicza „Bartek Zwycięzca”; historia polskiego chłopa, poddanego pruskiego, który dzielnie walczył w wojnie niemiecko-francuskiej za niemieckiego cesarza… Niedawno, książka ukazała się po ukraińsku i to (chyba) bez wsparcia polskiego państwa. Jest potrzebna na Ukrainie…
Pamięć o „polskim” Katyniu, ale też ukraińskie „Katynie” (a przecież było ich wiele z Głodomorem w pierwszej kolejności) pomagają odrywać się od sowieckiego świata. Dlatego tak ważne są badania i pamięć. Jednak dopiero perspektywa noweli Sienkiewicza pokazuje właściwy punk widzenia. Punkt z którego sowieckie monumenty znikną we mgle przeszłości. Uważam, że Ukraina jest tutaj na dobrej drodze.