Wiele lat temu Jerzy Giedroyć wypowiedział słynną myśl o „dwóch trumnach” (Piłsudskiego i Dmowskiego), „które rządzą Polską”. Oczywiście, zdanie to można odczytywać jako konstatacje zapóźnienia polskiej polityki, albo wskazywać na jakieś inne różnice między Piłsudskim i Dmowskim – jednak dla mnie jest ono symbolem nieredukowalnych wzajemnie do siebie typów polskości. W ramach tych dwóch wizji polskości ja wybieram tę „jagiellońską”. Jest to wizja bliskiej współpracy krajów tworzących I Rzeczpospolitą, odbudowy więzi między nimi i odbudowy wspólnej przestrzeni kultury.
„Jagiellońskiej Ojczyźnie” postanowiłem poświęcić nieco uwagi patrząc na nią pod różnymi kątami. Zważywszy, że te refleksje daleko wykraczają poza wpisy na Facebooku postanowiłem zrobić z tego kilka tekstów na blogu. Zapraszam
1. To już nie tylko marzenie…
Przez wiek XIX i początek XX, „Jagiellońska tradycja” była tylko marzeniem – polskim marzeniem (a precyzyjniej: marzeniem niektórych Polaków). Nic na nią nie wskazywało: brak było silnych partnerów na wschodzie, brak odpowiednich warunków w szerszym kontekście międzynarodowym. Pomimo mojej niezgody z myślą Romana Dmowskiego (którego możemy uznać za symboliczny biegun przeciwny do „Jagiellońskiej tradycji”), w jednym miejscu widziałem jej ogromną siłę. Była to siła realizmu w polityce, albo przynajmniej siła poszukiwania tegoż realizmu. Swoje własne sympatie traktowałem jak marzenie właśnie – tyle piękne co nierealne.
Od końca XX wieku świat się jednak zmienił. Najważniejszym czynnikiem stał się powrót rosyjskiego imperializmu i to powrót w agresywnym jego wydaniu. Współczesny lęk przed Rosją stopniowo spychał na margines naturalną wśród naszych sąsiadów ze wschodu nieufność wobec Polski. We własnych niepodległych państwach wyrastało nowe pokolenie, patrzące na spuściznę I Rzeczpospolitej w sposób inny niż sowiecka propaganda i inny niż własna, nacjonalistyczna tradycja.
Zmieniliśmy się też my – Polacy. Część rodaków dostrzegła wśród naszych europejskich partnerów egoizm w polityce i pogoń za skrajnie lewicową ideologią. To w połączeniu ze stałym nadrabianiem polskiego zapóźnienia ekonomicznego wobec europejskiego centrum, wywołało chęć odgrywania bardziej samodzielnej roli, a ramach tego trzeba było rozglądać się za sojusznikami na wschodzie.
Egoizm zachodu i agresywność Rosji popychają ku sobie to co leż między nimi. Mówiąc symbolicznie: Nord Stream 2 łączy Niemcy i Rosję, ale – co paradoksalne – łączy też nas: Polskę, Ukrainę i Kraje Bałtyckie, łączy nas w poczuciu zagrożenia i w sprzeciwie wobec tej inicjatywy.
Stare marzenie o „Jagiellońskiej Ojczyźnie” okazało się raptem osią naszego realizmu. Marzeniem (nie zaprzeczam, że pięknym) jest dziś wiara w altruizm naszych zachodnioeuropejskich partnerów.
Oczywiście Polaków dotykają wszystkie problemy współczesności. Na najprostszym poziomie można powiedzieć, że aby Polską rządziły „dwie trumny” to trzeba kojarzyć kto w nich jest pochowany, a z wiedzą bywa coraz poważniejszy kłopot. Nie wykluczone, że my Polacy wybierzemy radosny świat konsumpcji (mi przypominający raczej orkiestrę grającą na tonącym „Titanicu”). Jeśli jednak postanowimy poważnie spojrzeć na rzeczywistość to dostrzeżemy, że stare marzenia musimy dziś wybrać z pragmatycznego punktu widzenia.