Architektoniczne żarty (nie do śmiechu) w Graz

W drodze do Słowenii zatrzymaliśmy się w austriackim Graz. Chociaż do samych Habsburgów mój stosunek jest więcej niż chłodny, to bardzo lubię architekturę byłego CK imperium.

Czy to Kraków czy Lwów, Szeged czy Debreczyn, Koszyce czy Wiedeń, Innsbruck czy Salzburg, Czerniowce czy daleki Braszów, zawsze podziwiam uporządkowaną harmonię różnych stylów – od gotyku, przez pyszny barok, aż po ezoteryczną secesję. Wszystko to współgra ze sobą (czasami w jednej budowli); w tej dziedzinie, palmę pierwszeństwa dzierży czeska Praha – co jako patriota przyznaję z żalem. Chociaż habsburskie miasta są od siebie tak bardzo różne, to z drugiej strony, wiele jest w nich podobieństwa. Nigdy żadne z nich mnie nie rozczarowało.

Graz miał wiec w moich oczekiwaniach, poprzeczkę zawieszoną dosyć wysoko. Nie rozczarował mnie. Chociaż starania o to by być „otwartym” miastem „światowej kultury”, są irytujące i wydają się nieco nienaturalne, to wszystko mieściłoby się w granicach normy, gdyby nie jedno „ale”.

Widziane z zamkowego wzgórza stare miasto, wpisuje się morzem czerwonych dachówek w zielone pagórki; w centrum tego obrazu tkwi jednak dosyć specyficzny obiekt. Porównywany bywa do statku kosmitów, ludzkiego serca, lub do krowiego wymienia – ja użyłbym sformułowań odrobinę dosadniejszych.

Jest to wybudowany dwadzieścia lat temu Kunsthaus. Ponosząc rękę na ten obiekt dotykam prawdziwej świętości. Zaprojektowany on został przez dwóch brytyjskich architektów – współzałożycieli towarzystwa Archigram i jednocześnie pisma pod tym samym tytułem. Archigram jest pionierem postmodernizmu w architekturze. Są mu dziś poświęcane seminaria naukowe na jakich ciężko odnaleźć słowa nawet delikatnej krytyki. Chyba bardziej znany z pary Brytyjczyków jest sir Peter Cook. Cenię go za inteligencję i specyficzne brytyjskie poczcie humoru połączone ze swoistym podejściem do rzeczywistości. Już w pierwszym zetknięciu, wydaję się on artystyczno – architektonicznym odbiciem grupy Mothy Pythona, (jaką uwielbiam za ich dowcip), tu jednak jest właśnie problem…

Po wysłuchaniu skeczu, wyłączamy komputer lub telewizor. W przypadku malarstwa czy rzeźby, wystarczy przejść do innego pomieszczenia. Muzyka? Możemy przecież wyjść z sali koncertowej, lub przykręcić potencjometr. Z architekturą tego nie zrobimy – pozostaje z nami, natrętnie cisnąc się przed oczy. Taki Monty Pythonowski żart jest już na stałe; z czasem przestaje śmieszyć, a nawet powszednieje, ale nie przestaje być śladem dysharmonii. To jest właśnie ta wielka odpowiedzialność architektów: powinni być wstrzemięźliwi i schować do kieszeni swoje egoistyczne pragnienia „przemawiania” do odbiorcy, bo odbiorca jest wobec nich bezbronny – jest na ich dzieła de facto skazany.

Jest coś jeszcze. W różnych epokach i różnych kulturach ideał piękna wyglądał różnie, ale zawsze artyści poszukiwali go. Postmodernizm jest inny: z definicji odrzuca piękno jako kryterium. Zwróćcie uwagę: postmodernistyczne dzieła mają: „prowadzić dialog”, „inspirować”, „protestować” etc, ale nie wywoływać poczucia piękna. Peter Cook, wraz z kolegą świadomie zrujnowali przestrzeń Grazu. Miałem wrażenie, że dwóch dowcipnych Brytyjczyków zrobiło „ponurym Germanom” niezły żart, a Germanie w poczuciu wstydu za to co robili w swojej historii „łyknęli to” jak karp w warszawskich Łazienkach rzuconą mu bułkę. Wielkie plastikowe krowie wymię w centrum starego miasta – doprawdy Monty Python.

Na koniec nie powstrzymam się od pewnej złośliwości wobec części odbiorców sztuki. Obiekt powstał niedawno, na progu czasów w jakich nasza kultura wypowiedziała wojnę plastikowi. Niedopuszczalne stały się torebki i plastikowe słomki, a tu? Cudaczny kształt jest możliwy tylko dzięki tonom pleksiglasu. Architektura nie znosi zbytnich fantazji w dziedzinie materiałów – niezbędna jest szanująca prawa fizyki wytrzymałość. W Graz, apologeci ekologicznego podejścia do życia, chodzą więc ze swoimi papierowymi torbami w cieniu plastikowego kolosa…



W tym wszystkim tylko ja pozostaję z drobnym niesmakiem w tym popsutym pejzażu sympatycznego miasta byłej (na szczęście) CK monarchii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *